Cuda są dziwaczne

Jak bardzo dobrym i utalentowanym artystą jest Jędrzej Kodymowski – lider zespołu „Apteka”? Zadawaliście sobie takie pytanie? A może jak ja, przez niewyobrażalną głupotę wypowiadanych przez niego sądów o Polsce i polityce, trochę przestaliście myśleć o nim jako o artyście?
Warto łączyć biografię autora z jego dziełem? – No różnie mówią. Nie będę rozstrzygał. Pewnie w malarstwie abstrakcyjnym trudniej znaleźć ślady zaangażowania politycznego artysty niż w literaturze. Ślady są mniej jednoznaczne, a ich odnalezienie wymaga niezwykłej wyobraźni i interpretatorskiej fantazji.
Melodia jest z pewnością nieco trudniejsza do stygmatyzowania bzdurami, jakie wypowiada w hejterskich audycjach jej kompozytor, niż film reżysera - kolegi jakiegoś dyktatora, który zamówił sobie hagiograficzną pamiątkę z gwiazdorską obsadą przed kamerą.
Wróćmy jednak do autora „Syntezy”. Wróćmy prędziutko i w pełnej pokorze wobec płyty, z której pochodzi ten oszczędny w tekst utwór. Jest tam zaledwie kilka wersów. Aranżacja, melodia, sposób śpiewania – leniwy, pełen spokoju, wyaksamicony. Jednocześnie zdradzający pełną rezygnacji pewność wobec treści, w której można znaleźć alegorię współczesności, jakby ćwierć wieku temu Kodym wiedział, że dezintegracja osiągnie rozmiary, które zagrażają istnieniu całych społeczeństw.
Pewnie, że literalnie chodziło o narkotyki. Taka jest powszechna interpretacja. Pewnie, że to jakieś echa poważnych kłopotów, które wokalista miał na swojej używkowej autostradzie do rockowego pałacu zamieszkiwanego na wieczność przez legendy gatunku. Pewnie, że synteza mogłaby dotyczyć raczej jednostki, ale dlaczego do tych kilku kluczowych słów nie przypisać znaczeń, które podpowiada nam nasza współczesna kondycja.
Zadajmy sobie pytanie, czy miłość można potraktować jako narkotyk? Czy jest owym cudem i czy w związku z tym, żeby on działał nie należy spodziewać się, że nie będzie działał codziennie, w każdej chwili, cały czas? Czy miłość nie jest dziwaczna? Czy bywa smaczna albo niesmaczna?
Bo chyba nie jest trudno zgodzić się, że żyjemy w czasach dezintegracji, a samotność jest siostrą bliźniaczką tęsknoty? A przecież niestety tęsknota jest być może uczuciem, z którego składa się głównie współczesność. Przecież to one dwie – samotność i tęsknota tworzą smutną i bolesną rzeczywistość, z której jedynie cudem i to na chwilkę można się wyrwać dzięki drugiej osobie, dzięki bratniej duszy, dzięki uczuciu. Albo sztuce tak gigantycznej, jak niektóre teksty trójmiejskiego rockera, z którym wiele lat temu spożywaliśmy alkohol tuż przed jego koncertem.
I o tym wszystkim można pomyśleć, jeśli słucha się Apteki, jeśli wróci się do płyty „Menda”, która stanowi źródło niewyczerpanych inspiracji dla powiatowego felietonisty.
Dlatego życzę wszystkim, żeby do niej wrócili, a także tego: -Bądźcie zdrowi!
Galeria
