Dzień kota

Dzień kota

Nie wiem czy to prawda, czy może jedynie jakieś subiektywne odczucie spowodowane intensywnością wydarzeń, w które nie zawsze z jednaką przyjemnością wskakuję co rano.
Z wielu spraw chętnie bym zrezygnował. Usiadł, położył się, posłuchał dobrej muzyki, spokojnie, a nie na wyścigi poczytał – najlepiej jakąś fajną książkę bez aspiracji do odkrywania istoty rzeczy. Tymczasem okropnie męczący, długi styczeń, a i nie mniej intensywne tygodnie z przeszłości lutego wcale nie zapowiadają szansy na takie wydarzenia. 
Na dni, choćby niepełne - bez dramaturgii, napięcia, słabo pudrowanego szaleństwa, raczej nie ma widoków. Można oczywiście próbować lekko blefować, kiwać, ściemniać i przymykać oczy, ale dobrze wiemy, że na niewiele się to zda.
Chciałoby się nieco wydarzeń, o których można zapomnieć nim wybrzmią ich ostatnie nuty, nim migną ich napisy końcowe, nim dobrnie się do sztywnej okładki stanowiącej podstawę położonej przed nami przez los, książki kucharskiej naszego życia. Chciałoby się nudy i powtarzalności. Rutyny i konwencjonalnych wydarzeń. No i drzemki.

Niestety nic takiego nie zapowiadają w dziennikach telewizyjnych, popularnych kanałach tik-tokowych, uczęszczanych profilach instagramowo-fejsbukowych. Wszystko mknie, a tempo i jakieś paniczne przerażenie nie opuszczają zastępów umęczonych do nieprzytomności obywateli planety, która niebawem, dekretem szaleńca może zostać przemianowana na Trampię.
Tymczasowe są wiadomości – nie sposób momentami nadążyć za zwrotami akcji, które dramatyzują zastępy łasych na kliknięcia autorów kontentu – w zamierzchłej przeszłości zwanych dziennikarzami. 
Nerwowe są związki, które stale trzeba naprawiać, na nowo definiować, omawiać, odnawiać, ustalać i pielęgnować. Tymczasowe małżeństwa: -Co słychać u Twojej żony? -Nie wiem, od tygodnia przestałem być mężem. Nietrwałe romanse.
Jakieś takie - mało ambitne są cele duchowe księży, którzy fotografują się w pozie konkwistadora ubranego w koszulkę Rockiego z bramek trójmiejskich lokali nocnych. Tego samego, który w obwoźnym sklepiku sprzedaje jeszcze bluzy, czapeczki oraz mnóstwo obnażających mielizny intelektualne banałów.
Pogoda jest też zupełnie niestała. Nie ma jasnego planu, którym pozwalałaby ustrukturyzować przyszłość w kilku aspektach, jak choćby ciepłowniczym, ale również – nie mniej przecież istotnym garderobianym. Jak zaplanować tutaj stylizacje na kolejne dni tygodnia, skoro temperatura waha się od futerka – oczywiście Eko, aż po wiatrówkę podszytą wiatrem. I nikt nie wiem, kiedy nastąpi zwrot na stałe.

Nawet przeciętnie wrażliwa osoba powinna się zgodzić, że uczucie niepokoju spowiło wiele miejsc współczesnej rzeczywistości, a jakaś atmosfera tymczasowości zasnuła wiele naszych aktywności. Każdy próbuje jakoś sobie z tym radzić. Państwo czytając moje tekściki wiecie najlepiej, że i ja czasami uciekam się do niespotykanych rozwiązań w tej kwestii. Oto kolejne.
No nie ma wielu lepszych sposobów na choćby chwilowe odczucie ulgi od tych fatalnych wieści, niepokojących przeczuć, schyłkowych wydarzeń, niż sposób, który w Dniu Kota jest genialnie oczywisty. 
Takim sposobem jest kontakt z kotem, będący niezawodnym sposobem na ustawienie sobie hierarchii, która wpłynie na ciało i nerwy jak dwugodzinna sesja jogi albo – w wypadku osób głęboko wierzących, jakaś naprawdę udana rozmowa z absolutem. Otóż kot występuje nie przez przypadek jako memiczne uosobienie władcy rzeczywistości, czterołapego bożyszcza, które panuje nad domostwem, które posiadł w sposób niezaprzeczenie ocierający się o boski. W naszym domu mieszkają dwa koty – Scholes i Lucy i potwierdzam obserwacje autorów najbardziej nawet skrajnych obrazków, roleczek i memików dotyczących wpływu kotów na otaczający je mikroświat. Koty panują nad ludzkimi sługami. Panują - łaskawie, acz nieszczodrobliwie rozdzielając chwile, w których pozwalają się miziać, przytulać, podnosić. Pozwalają się karmić, kręcąc nosem, a w rzeczywistości ze znudzeniem i dezaprobatą mrużąc oczy, kiedy jedzenie nie spełnia niemożliwych do przewidzenia, kocich oczekiwań. Koty nie bardzo wykazują ambicje. Koty z czasem zmniejszają terytorium, którym wykazują zainteresowanie, ale to które jest w ich władaniu, musi dostosować się do rytmu ich aktywności, oczekiwań, fanaberii. Koty głównie drzemią i wydają się czuć dobrze, kiedy mają pełne brzuszki, są w ciepłym domu, blisko swojego ulubionego miejsca na drzemkę i w okolicy kręcą się pozostali domownicy. 
Takich uczuć, takiej równowagi życzę nam wszystkim, oprócz oczywistego: bycia zdrowym!

partykgabriel.pl

Galeria

Zdjęcie 1

Kategorie