Iskierka

Naprawdę atmosfera wydaje się z wielu powodów „blue”, choć od koncepcji „blue monday” odżegnuje się od jakiegoś czasu nawet jej twórca. Nie ma jednak powodów, żeby zamieniać tę naciąganą historię o najgorszym poniedziałku, jakimiś banialukami o fantastycznym styczniu. Uznajmy zatem, że wielu z nas miewa lepsze fragmenty, przyjemniejsze rozdziały, optymistyczniejsze akapity od tych przez które brniemy co roku od początku stycznia. Rozmawiałem z kilkoma osobami i okazało się, że nie jestem osamotniony w tych umiarkowanie euforycznym stanie. Jest to pewien paradoks, z którym dorosłe życie co jakiś czas każe nam się mierzyć: czujemy się samotni, choć jest nas w tym stanie niezły tłumek.
Pewnie wpływa na to pogoda, która wbrew propagandzie krótkowidzących, właśnie kolejny raz z rzędu rzuca nas w bój o odśnieżone chodniki, podwórka i drogi. Nie jest to łatwy bój, nie jest to walka, której wynik ktoś byłby w stanie przewidzieć. Ciężko bowiem walczyć ze śniegiem, kiedy nie pojawił się na placu boju; a jeśli już to jest jakiś taki przestraszony i słabowity. Pewnie te wilgotne, mgliście-ponure i kręcące się koło zera dni są jedynie dla koneserów.
Pewnie ten miesiąc jest wyjątkowo długi finansowo, bo przecież trwa ponad czterdzieści dni. Zaczyna się przecież na długo przed Świętami Bożego Narodzenia. Co roku finansowo miesiąc styczeń dla większości z nas powinien skończyć się już pewnie po dwóch tygodniach. Czas do wypłaty jest jakiś nadmiernie ciągnący. Ale może tylko mi się tak wydaje?
Niewykluczone, że na pojawiające się tu i ówdzie oznaki rezygnacji mogą mieć niejaki wpływ regularne ataki chorób, które mutują w takich kierunkach, że niejednemu się odechciewa. Siedząc sobie w poczekalni u lekarza, podczas niemrawych rozmów wysyłamy tabuny wirusów i bakterii, które ochoczo oddają się orgiastycznym kopulacjom skutkującymi przyrostem niczym w pieczarze, w której Saruman produkował hordy Uruk-hai. Dla tych, którzy nie są fanami trylogii Jacksona oraz tych, którzy nie czytali Tolkiena – oznacza to, że jest to przyrost w tempie co najmniej geometrycznym.
Nie jest dobrze, tak ogólnie mówiąc w kontekście samopoczucia. Puszczają styki co niektórym, wielu wypada z karuzeli, niejednemu trudno wrócić na tory. Jak dodamy do tego pierwsze oznaki zniechęcenia w realizacji tak zwanych postanowień. Jak zerkamy bez większej nadziei na ruch cyferek na wyświetlaczu wagi, a te wcale nie zmierzają w kierunku zera. Jak okazuje się, że wcale nie jest tak łatwo znaleźć kandydatkę czy kandydata do oświadczyn, a wyznaczone standardy wcale nie korelują z rzeczywistością – no, to też nie pomaga z pewnością.
Przeczytałem jednak ostatnio jedną niezwykle istotną informację, którą podesłała mi współtwórczyni Akademii Świadomej Młodości. Otóż bardzo zależy nam na tym, żeby uważnie słuchać naszej młodzieży. Przez lata, zupełnie o to nieproszony, bardzo chętnie to robiłem i wcale nie mam zamiaru się zmieniać. Ustaliliśmy jakiś czas temu z panem radnym i panią dyrektor mojego biura, że kwestie zdrowia psychicznego, dobrostanu młodego pokolenia jest czymś niezwykle istotnym. W kontekście naszych zobowiązań wobec wyborców. To nie jest nic nadzwyczaj odkrywczego, ale tak naprawdę nie jest czymś powszechnie wyznawanym. Sprawa jest ważna dla młodzieży, ale przecież również dla nas – tylko zdrowi i szczęśliwi młodzi ludzie mogą zostać w miarę zdrowymi i odpowiednio szczęśliwymi dojrzałymi ludźmi, którzy zechcą nam podać tak zwaną szklankę wody na starość.
Czym jest owa iskierka? Mamy pierwszy od dekady znaczny spadek liczby samobójstw, o nieco ponad 7%! Co więcej, pierwszy raz od pięciu lat odnotowano poniżej 5 tys. przypadków rocznie. W 2024 roku było ich 4845, a jeszcze ważniejsze jest, największy spadek był w grupie dzieci i młodzieży do 19 roku życia, o około 12%.
Dlatego, jak zwykle w tej części, jak zwykle z całego serca: Bądźcie zdrowi! „Ta zima kiedyś musi minąć…”
Galeria
