Popłyniesz dalej z każdym dniem

Popłyniesz dalej z każdym dniem

Niedawno spotkałem się na dłuższą rozmowę z Kajetanem Gdańcem, o którym dawno już tutaj nie wspominałem. Uspokajam, chłop żyje i od czasu do czasu miewa się dobrze, a od czasu do czasu nie może spać. W szczególności, kiedy jest pełnia. Zdarza się to Państwu czasami? Przewracacie się z boku na bok w daremnym wysiłku wyhamowania myśli? W nieudanych próbach opanowania kociokwiku umęczonego umysłu? Tak myślałem. Mnie również się zdarza.
Mieliśmy już w tym roku pełnię i w jakiś amatorskim epizodzie naiwności, niegodnym człowieka śmiało zmierzającego w kierunku finiszu piątej dekady, myślałem, że uda mi się zasnąć jakby ignorując konfigurację kosmiczną. Pisałem już kiedyś, że w wieku męskim, jak napisałby wieszcza, a ja dodam również w wieku damskim, bo wykluczenie czyha na każdym kroku, naiwność jest grzechem ciężkim? Nie pisałem? Na koniec dzisiejszego spotkania z Państwem przedstawię tę moją autorską koncepcję przeciwstawiającą naiwność niewinności. Zaciekawiłem kogoś? Można pominąć kolejny fragment i przejść do opisu problemu w końcówce dzisiejszego felietonu.

Tymczasem nie mogłem zasnąć i narastała we mnie zrozumiała frustracja. Drugiej bezsennej nocy okazało się, co nie powinno nikogo wtajemniczonego dziwić, że mój druh Kajetan też wścieka się na upierdliwą bezsenność. No to pogadaliśmy. Zaczęło się od tego, że opowiedział mi, że niedawno był kilka godzin w podróży samochodem i po jakimś czasie, który minął mu na słuchaniu „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, a potem Wojewódzkiego i Kędzierskiego w rozmowie z jakąś aktorką, postanowił posłuchać radia. Już nie pamiętam w jakiej stacji zdecydowano się na popołudnie z klasykami polskiego rocka sprzed trzech dekad. Wiadomo, że była „Warszawa” T.Love, którą wyśpiewuje Muniek, któremu obecnie nieco oprogramowanie się nie zaktualizowało. W trakcie dyskusji z Kajetanem przyznaliśmy, że to prawdziwy hymn lat dziewięćdziesiątych, podobnie jak zresztą kilka innych kawałków puszczonych w radio, do których jedynie fani Edyty Bartosiewicz zaliczyliby utwór „Tatuaż”. A jednak to właśnie ten kawałek spowodował całą lawinę wspomnień, którym uległ mój przyjaciel, a po przesłuchaniu tej świetnej piosenki oraz naszej rozmowie, również ja.  
Pewnie każdy ma tak, że niektóre zapachy kojarzą się już na zawsze z konkretną dziewczyną, na przykład. Każdy wie, że właśnie tak pachniał balsam jeżynowy dziewczyny, którą pokochaliśmy bez pamięci. Wystarczy tylko pójść do jakiegoś YvesRoche i otworzyć stosowną butelczynę. Z zapachem włosów sprawa jest bardziej skomplikowana, a przecież nie ma chyba osoby, która nie zapamiętała na całe życie tej pospolitej, ale najpiękniejszej woni umytych nie produkowanym już szamponem, włosów koleżanki, którą poprosiliśmy trzydzieści lata wcześniej do tańca na jakiejś prywatce albo nawet dyskotece szkolnej. Prawda? No jasne!
No przechodzimy płynnie do muzyki i naszego wspomnienia związanego z piosenką pani Bartosiewicz i tańcami regularnie odbywanymi w domku letniskowym rodziców przyjaciółki w gronie podkochujących się w sobie nastolatków. Nie lubiliśmy specjalnie ani wokalistki – za jej nosowy sposób śpiewania, ani piosenki. A okazało się, że to właśnie ona spowodowała, że przed oczami stanęły nam sceny i osoby, których mogliśmy nie widzieć już jakieś ćwierć wieku! 
- Kajetan, chciałbyś zobaczyć te dziewczyny? 
Zapytałem sam nie mogąc jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Zbyt duże targały mną emocje, zbyt wyraźne okazały się wspomnienia, zbyt przytłaczający był czas, jaki dzieli nas od tamtych wieczorów. Okazałem się w tej kwestii chwilowo tchórzliwy.
-Nie mam najmniejszych wątpliwości, ja za nimi tęsknię. Tęsknię, bo były mądre, śliczne i takie pachnące.
Bez cienia wątpliwości wypalił.

Niestety, choć nie jestem pewien, ale napiszę to mój przyjacielu. W jednym zdaniu okazałeś się okropnym grzesznikiem i jednocześnie najbardziej cnotliwym człowiekiem na świecie. Zgodnie z moją teorią, o której wyżej wspominałem.

Być może się powtarzam, ale niech tam. Tak szanowni Państwo. Jeśli jest się dorosłym warto w sobie pielęgnować niewinność – być czułym choćby na piękno. To wielka cnota. Jednocześnie grzechem ciężkim jest naiwność. Tej, jak ognia należy unikać.
A poza tym, w szczególności w pewnym wieku należy dbać o zdrowie. Zatem: Bądźcie zdrowi i słuchajcie dobrej muzyczki, najlepiej w towarzystwie, które będziecie mogli z rozrzewnieniem wspominać.

patrykgabriel.pl

Galeria

Zdjęcie 1

Kategorie