United We Stado

United We Stado

W ubiegłą sobotę Skarszewy obchodziły święto. Po prawdzie nie tylko one, ale całe Kociewie, a nawet Pomorze. Nie tylko Dzień Kobiet. 
Jak wiele innych osób, miałem przyjemność brać udział w uroczystym otwarciu drugiej w naszym powiecie pełnowymiarowej pływalni. Kompleksu robiącego piorunujące wrażenie.
Muszę przyznać, że ta uroczystość, była dla mnie - jako samorządowca, czymś niezwykle miłym. Bardzo bliskim mojemu myśleniu o służbie naszej społeczności. 
Była pokazem urzeczywistnionej wizji, strategii, dowodem konsekwencji i ambicji, która nie ustępuje trudnościom czy przeciwnościom. Pokazem aspiracji i wiary w możliwość zmieniania rzeczywistości. Podczas swojego krótkiego wystąpienia, które można znaleźć na profilu „Wieści”, nie pierwszy raz zresztą, pozwoliłem sobie zwrócić na to uwagę właśnie w Skarszewach. 

Niezwykle rzadko pojawiają w tej rubryce echa mojego politycznego zaangażowania, ale przecież nie jest najmniejszą tajemnicą, że z panem burmistrzem Skarszew raczej do jednej politycznej rodziny nie należymy. Piszę o tym dlatego, żeby jeszcze bardziej uwypuklić coś, co powinno łączyć wszystkich, którzy chcą zostawić świat lepszym niż go zastali – wiarę w to, że oddanie swojej społeczności, współpraca, wspólny cel, wiara w sukces, ambicja i konsekwencja są wartościami, które skutecznie niwelują napięcia wynikające z różnic w poglądach. Sam jestem bardzo przywiązany do takiego widzenia spraw publicznych.

No więc wracałem ze Skarszew zbudowany. Jako obywatel, jako Kociewiak, jako Pomorzanin. Wracałem do domu i zacząłem myśleć w sposób, w jaki wiele lat wcześniej rozmawiałem z najbliższymi współpracownikami - choćby o modernizacji starogardzkiego szpitala czy energetycznej samowystarczalności budynków użyteczności publicznej; sieci defibrylatorów albo zieleni przy Lubichowskiej. Poluzowałem wodze fantazji czy raczej wróciłem do poprzedniej roli i zadałem sobie pytanie: -Co byłoby urzeczywistnieniem ambicji, aspiracji, dumy społeczności Stolicy Kociewia? Czymś na miarę obwodnicy, którą będziemy mieli, którą wreszcie – po latach niemocy i bezradności wywalczyliśmy, a co jednocześnie mogłoby stać się naszą wizytówką, atrakcją, perełką? Potem pomyślałem, że nie tylko jako felietonista, ale przede wszystkim jako obywatel, mam prawo takie pytania zadawać. Przecież nie jest ono zarezerwowane tylko dla samorządowców.
Pewnie każdy z nas miałby wiele pomysłów. Z pewnością byłyby one w dużej mierze motywowane zainteresowaniami, ale przecież również częścią miasta, w której mieszkamy. Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj również wiek osoby, która odpowiada na takie pytanie, jej wykształcenie, stan cywilny czy sposób spędzania wolnego czasu. Szczerze mówiąc, to może warto byłoby zrobić taką burzę mózgów, giełdę pomysłów, skrzynię naszych ambicji i aspiracji. Pomysłów, z tym nie miewam problemów, pojawiło się wiele, a część wypłynęła po prostu z czeluści odbytych rozmów czy wizyt w różnych miejscach kraju i Europy. 
Jeden temat, wcale nie nowy, ale chyba już wystarczająco długo trzymany w zamrażarce samorządowej, wysunął się na czoło. 
Tym tematem jest Stado Ogierów. Czy gdyby samorządy miasta i powiatu przejęły ten piękny obiekt nie byłoby to urzeczywistnienie naszych ambicji i aspiracji do posiadania niezaprzeczalnej wizytówki? To nie jest projekt na rok, ale w pełni realizowalny. Jestem przekonany, że bylibyśmy w stanie, jako samorządy przejąć te obiekty, stworzyć efektywną strukturę właścicielską, przygotować ambitny biznesplan, poszukać finasowania niezbędnych inwestycji, ustalić ich hierarchię, stworzyć zespół odpowiedzialny za jej realizację, a następnie konsekwentnie taką wizję realizować. To z pewnością nie jest ponad nasze siły. 
Konsekwentnie i ambitnie promować miejsce – w Polsce i Europie. Po jakimś czasie, my na Kociewiu wiemy to najlepiej, Stado stałoby się naszym własnym, fantastycznym miejscem dla organizowania koncertów, Dni Starogardu, inscenizacji historycznych, zawodów sportowych. Zresztą ten katalog, jest ze względu na parametry obiektu, niemal nieograniczony. To bardzo rozległe miejsce, z pięknymi budynkami, ale i przestrzenią do zagospodarowania. 
Dlaczego nie miałby powstać tam amfiteatr – przecież podczas koncertów i tak stoimy na zboczu pagórka? Dlaczego nie miałyby tam odbywać się wernisaże malarskie czy rzeźbiarskie?  Wystawy? Dlaczego nie mogłaby tam powstać pracownia ekologiczna dla naszych szkół i dzieci z zewnątrz, które przyjechałyby pobyć z dala od betonu wielkiego miasta? Autostrada jest o rzut beretem. Obwodnica będzie o ćwierć rzutu. Dlaczego właśnie tam nie miałoby powstać lodowisko albo kryte pełnowymiarowe boisko piłkarskie? Dlaczego nie mielibyśmy tam, zgodnie z tradycją miejsca, robić imprez koniarskich, ale również wyeksponować skarby, które to miejsce wciąż kryje. Choćby bryczek, uprzęży, powozów.  Mamy przecież Szwoleżerów, którzy znają się na tym jak mało kto! 
Obok ma powstać wieża widokowa, obok są trasy rowerowe, biegowe, na przejażdżki konne, jest jezioro Kochanki – te wszystkie elementy trzeba by wziąć pod uwagę pracując nad wizją, którą przekształca się w strategię, a do której realizacji trzeba głównie konsekwencji, ambicji, odwagi. Trzeba oczywiście również finansowania, ale jestem przekonany, że gdyby przez kilka lat wydać sumę podobną, albo mniejszą powiedzmy o jedną trzecią od tej wydanej w Skarszewach, mielibyśmy kolejną kociewską perełkę.
Tak mnie ta pływalnia skarszewska natchnęła, ale nie zapominam w żadnym razie o tym co najważniejsze: bądźcie zdrowi!

patrykgabriel.pl

Galeria

Zdjęcie 1

Kategorie