Uniwersum rolek

Nie wiem ilu z moich czytelników jest w ciągłym stanie wysyłania i odbierania wiadomości na Instagramie, czyli takim miejscu swojego internetowego życia, w którym niczym karabin maszynowy rozsyłacie swoim znajomym rolki oraz niczym kaszalot pochłaniający plankton przyjmujecie ich prawdziwe tony.
Dla tych, którzy nie wiedzą czym są rolki, już spieszę wyjaśnić: to po prostu te śmieszne, denerwujące, straszne, ezoteryczne, sportowe, filozoficzne, zodiakowe, modowe, urodowe, ogrodowe, majsterkowe, zwierzęce, a w szczególności kotkowe czy jakie tam jeszcze filmiki, ruchome sekwencje napisów i zdjęć, wycinki z większych filmików. Najczęściej krótkie i mające wywrzeć wrażenie tak mocne, jak tylko może zamarzyć ich autor. Mają uczyć bawiąc, a bawić ucząc, jak powiedziałby klasyk. Przede wszystkim mają przynieść zasięgi, a zatem internetową sławę ich autorom, którzy marzą, aby ją przekuć na sukces materialny, czyli mówiąc językiem na tyle współczesnym, na ile jestem w stanie go aktualizować: zmonetyzować.
Nie jesteście Państwo w stanie rolkowego amoku? Bardzo dobrze dla Państwa! Jesteście Państwo w szponach tego specyficznego uzależnienia? No nie wiem co mam Państwu powiedzieć? Może to, że jestem z Wami? Może, że wcale nie przeszkadza mi tego typu komunikacja, że się na nią nie zżymam, że akceptuję takie reguły rzeczywistości, że sam popełniam od czasu do czasu jakąś roleczkę? Zresztą nawet dosyć regularnie.
Rolki są czymś - nie chciałbym powiedzieć, że gatunkiem twórczości instagramowej, który wymyka się jednoznacznemu zdefiniowaniu. Albo raczej jest to gatunek, rodzaj komunikatu, kategoria kontentu – tak szeroka, że pewnie nie jeden przyszły magister nauk społecznych, nauk o kulturze czy literatury, może przygotowywać niezwykle interesujący konspekt badań tego fenomenu. Ja pisząc te słowa w drodze do pracy, pomyślałem sobie o rolkach jako temacie felietonu z jednej strony z powodu mojej osobistej tendencji do ustrukturyzowywania świata, który mnie otacza; z drugiej z powodu dramatycznego poszukiwania inspiracji, a po trzecie wreszcie dlatego, że nie ma dnia bez rolki, a jeszcze słowa o nich nie napisałem dotychczas. Wymienię trzy pierwsze, jak to się mówi: z brzegu kategorie, które właśnie mignęły przed mymi krótkowzrocznymi oczyma. Trochę przypadkowo, a trochę dla pokazania, jak różne one bywają – zarówno w formie, jak i treści; roli autora, jak i stosunku do odbiorcy oraz z wielu innych powodów.
Z jednej strony są bowiem takie rolki, w których autorzy tworzą choćby swoje autorskie wariacje dotyczące znaczeń różnych pojęć czy słów. Są przy tym zabawni i twórczy. Albo twórczy i przerażający, ale o tym nie będę pisał, wszyscy mamy dosyć strachu i niepokoju. Posiadają duże kompetencje językowe i dystans do pojęciowych uzusów. Często eksploatują dosłowne znaczenia jakiś zbitek słownych, które przedstawiane właśnie w taki sposób ocierają się absurd wprowadzający nas w purnonsensową radość. Przykład? Proszę bardzo, niech będzie taki: dwie scenki. Pierwsza scena ukazuje nam pytanie typu: - Jak nazywa się kochanka Arkadiusza? Następuje jakiś efekt wizualny, jakiś dźwiękowy, jakaś animacja czy inny sposób na podgrzanie atmosfery niecierpliwego wyczekiwania, które oznacza na Instagramie maksymalnie kilka sekund, aby przejść do finału, w którym pojawia się odpowiedź, w tym konkretnym wypadku brzmiąca - ależ oczywiście: -Sekretarka.
Są takie rolki, w których głównymi bohaterami są koty. Znacie tę kategorię ludzi, którzy z miłości do swoich ulubieńców, z chęci zrealizowania wszelkich zachcianek wyrażanych rzekomo smutnymi oczętami „słodziaka” – wiecie o co mi chodzi, bo pamiętacie przecież słynną scenę ze Shreka - potrafią sprowadzić siebie do roli niemal niewolniczej wobec ukochanego kociaka. O tych ludziach, których poczynania oceniają koty w sposób niezwykle bezduszny i interesowny. O ich ślepej miłości do niezasługujących na to kocich pasożytów, traktujących z pogardą swoich - rzekomo: właścicieli czy państwa - opowiada cały rolkowy gatunek. Opiera się on na znajomości kociego języka, który musi posiadać twórca roleczki tego gatunku. Dzięki temu dociera, przy pomocy aparatury szpiegującej do prawdziwych dyskusji, które toczą „dupki puchate”. Jako właściciel dwóch kotów dowiedziałem się nie tylko o tym, że jestem odpowiedzialny za dostarczanie ciepłego, suchego i wygodnego dachu nad głową Scholesa i Lucyego; odpowiednich ilości jedzenia, na które wiecznie wybrzydzają, ale również tego, że jestem w swoim własnym domu po prostu zapasowym człowiekiem. Polecam – w szczególności wszystkim, którzy kochają swoje zwierzątka na zabój. Dowiecie, się, że miłość wcale nie zawsze jest odwzajemniana, a poza tym nie wiadomo na pewno, kto jest czyim zwierzątkiem.
No i ostatnia, spośród – nie boję się użyć tutaj słowa: setek - możliwych do wyodrębnienia kategorii, o której chciałbym wspomnieć, to kategoria poświęcona znakom zodiaku. Dotychczas, w realnym świecie wydawałem się sobie niezwykle skutecznie zaimpregnowany przeciwko wpływowi zapisanych w gwiazdach zależności. No i okazało się, że jakieś półgębkiem wyrażane wcześniej złośliwości, uśmieszki czy nawet – O, Matko! – złośliwości, okazały się przedwczesne, żeby nie powiedzieć pochopne. Jaki znak zodiaku jest najbardziej sarkastyczny? Którego najciężej pokochać? Które stworzą najlepszą parę przyjaciół, a które będą na śmierć i życie walczyć o swoją niezależność? Te oraz wielem innych pytań rozwieje kategoria zodiakowych roleczek, która ściśle wiąże się - mocą algorytmu podsuwającego nam treści - z rolkami o znaczeniu i związkach liczb, a tutaj mamy przecież daty urodzin; a także z ogólnie pojętą ezoteryką, od której niedaleko jest już do niszy instagramowych guru od afirmacji…
To jednak mogłoby być zbyt wiele, a ja przecież chciałbym żebyście obejrzeli Państwo trochę rolek, pomyśleli jakie można wyodrębnić w nich gatunki, a przede wszystkim, życzę Państwu: Bądźcie zdrowi!
Galeria
